14 maja 2019
Joanna Paluchiewicz
Udostępnij

„Nigdy nie należy porzucać marzeń” – wywiad z Aleksandrem Łężniakiem, Radnym Gminy Sobótka i Prezesem Klubu Biegacza

Działanie na rzecz lokalnej społeczności to ogromna odpowiedzialność. Łączenie wielu obowiązków bywa niejednokrotnie trudne, ale dobra organizacja pomaga pogodzić pracę, obowiązki i własne pasje. O działalności Rady i zamiłowaniu do sportu rozmawialiśmy z Radnym Aleksandrem Łężniakiem, sprawującym na co dzień funkcję Prezesa Klubu Biegacza.

Prowadzi Pan intensywny tryb życia. Z jednej strony aktywnie działa Pan jako prezes Klubu Biegacza Sobótka, prowadzi Pan własną działalność, z drugiej zaś reprezentuje lokalną społeczność jako Radny Okręgu Wyborczego Nr 5. Jak łączy Pan ze sobą tyle obowiązków?

Zacznę od tego, że prezesem Klubu Biegacza jestem od niedawna, czyli od kilku miesięcy. Wcześniej pełniłem funkcję sekretarza Klubu, zatem w Zarządzie byłem od samego początku, czyli od 6 lat, w których działamy. Łączenie tych wszystkich obowiązków nie jest na pewno łatwe, ale dzięki odpowiedniemu ułożeniu harmonogramu dnia można wszystko spokojnie połączyć. Jest pewna hierarchia działania i rozplanowanie dnia, na przykład, przeznaczam pewną jego część na klub, pewną część na działalność i pewną na sprawy związane z gminą.

Musi być Pan niezwykle dobrze zorganizowany, plan dnia wygląda na mocno napięty?

– To prawda, działam praktycznie od rana do wieczora, ale jest to działanie w zakresie pasji. Robię to co lubię, co sprawia mi przyjemność i nie ma tutaj przymusu czy presji, to wynika samo z siebie. Zazwyczaj jest to taka trochę „zaplanowana improwizacja”, która wynika z tego, że moc i siły należy przełożyć na daną chwilę, na dany problem. Jeżeli organizujemy jakieś sportowe wydarzenie, takie jak organizowany w ostatnich dniach „Bieg Kreta”, to 100 % energii pochłania dane wydarzenie. Zakończyliśmy bieg, więc mogę się skupić teraz na nadrobieniu zaległości w firmie, a niebawem bieg „Rodzic i ja” i wówczas znów skierujemy swoją uwagę na kwestie organizacyjne imprezy.

Podczas wyborów do Rady Miejskiej mieszkańcy ponownie obdarzyli Pana zaufaniem, przypomnijmy, że funkcję Radnego pełni Pan już drugą kadencję. Jakie działania uważa Pan za priorytetowe w nadchodzących latach działalności Rady?

– Bardzo dziękuję za okazane zaufanie, za to, że mieszkańcy doceniają to, co robię. Myślę, że jestem dość mocno zauważalny każdego dnia, kiedy organizujemy wydarzenia sportowe, staram się pojawiać w wielu miejscach, a także pokazywać ludziom, że można żyć inaczej, poprzez tworzenie biegowych treningów ogólnorozwojowych, przygotowywanie prezentacji o podróżach. W swoim życiu bardzo dużo podróżowałem i starałem się dzielić tym, co robię. W kwestii projektów i ich realizacji podczas obecnej kadencji Rady skupiamy się na tym, co planował komitet, tzn. poszczególne kroki i elementy, mające na celu m.in. poprawę infrastruktury dróg, chodników czy kanalizacji. Wiem, że gmina jest w dobrych rękach, wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jest bardzo dużo wniosków i dofinansowań, więc powoli sytuacja będzie się jak najbardziej poprawiać. Ze swojej strony skupiam się i doradzam w tej dziedzinie, na której się znam, czyli sport, turystyka i w tych dziedzinach staram się włożyć tyle zaangażowania, ile tylko potrafię, by podpowiadać i tworzyć. Moją ideą jest integracja i łączenie ludzi, zachęcanie ich zarówno do aktywności sportowej, jak i kulturalnej. Poprzez inicjatywy organizowane w naszym mieście ludzie mogą się spotykać, rozmawiać, wymieniać się poglądami, uwagami, by zacząć identyfikować się z tym miejscem.

Lubi Pan podróże, a także prowadzi własny blog. Kiedy znajduje Pan czas na realizację swoich pasji?

Podróże zazwyczaj uskuteczniam wtedy, kiedy mam więcej czasu. Jest to zazwyczaj sezon zimowy, przełom listopada, grudnia. Wówczas mogę sobie pozwolić na krótsze lub dłuższe wyjazdy. Zawsze muszę wziąć pod uwagę kwestię obowiązków, których podejmuję się w danym roku. W ubiegłym roku miałem poczucie, że nigdzie nie jeździłem, ale odbyłem kilka dobrych wyjazdów biegowych, w tym m.in. dwa wyjazdy do Chorwacji na imprezy biegowe z długimi dystansami .Trafiają się także wyjazdy trzytygodniowe, nawet na drugi koniec świata. W swoim życiu przechodziłem różne etapy fascynacji sportem. Pasjonują mnie wysokie góry, ale odszedłem nieco od nich na rzecz biegów długodystansowych.

Kiedy i w jaki sposób rozpoczęła się Pana przygoda ze sportem?

– Moja przygoda ze sportem rozpoczęła się już w dzieciństwie. W wieku 10 lat grałem w lokalnym klubie „Wulkan Sobótka”. Historię z piłką nożną zakończyłem jako 17-latek, w takim kluczowym dla człowieka okresie, kiedy trzeba podjąć pierwsze dorosłe decyzje, wybrać liceum, zdecydować się na to, co będzie się robić w przyszłości. Później przewijały się różne dyscypliny sportowe, poprzez Le parkour, siatkówkę, koszykówkę, bieganie, kolarstwo, ale cały czas uczestniczyłem także w wyjazdach górskich. Myślę, że takim kluczowym momentem był wyjazd w 2012 roku, na Ural Polarny ze znajomymi z Klubu Ludzi Gór Mnich, gdzie przez 16 dni wędrowaliśmy po tundrze przemierzając bezdroża. Później „lawinowo” zaczęły się wyjazdy, bo już w 2013 roku odwiedziłem kolejne części świata m.in. Francję, Gruzję, Kirgistan, Nepal, Kostarykę, Włochy, Słowenię.

Wróćmy na chwilę do klubu. Pod nazwą Klubu Biegacza wystartowaliście oficjalnie pod koniec 2012 roku w Trzebnicy, a niedawno w RCKS odbyła się wystawa z okazji 6-lecia funkcjonowania klubu. Jakby Pan podsumował ten czas?

– Trzeba przyznać, że było to 6 mocno intensywnych lat. Widać, że klub cały czas zmierza do przodu, cały czas się rozwija, dołączają do nas nowi członkowie. Na początku klub tworzyło 15 osób, które spotkały się i ustaliły statut, wybrały zarząd i wypełniły poszczególne elementy, by prawidłowo utworzyć stowarzyszenie. Z czasem pojawiały się nowe inwencje twórcze, ciekawe pomysły, zajęliśmy się organizacją biegów. Każdy z klubowiczów ma swoje pasje, którymi się kieruje, podąża. Dzięki temu, że każdy wnosi w nasze struktury coś od siebie, tworzymy fajną całość. Jak widać, klub rośnie w siłę, nieustannie odkrywamy nowe kierunki.

Do listy startowej członków wciąż dopisywane są starty w kolejnych biegach. Reprezentanci Klubu startują zarówno w wydarzeniach organizowanych w kraju, jak i za granicą.

– Na początku były to wyjazdy m. in. na nocny bieg do Drezna czy międzynarodowy „Bieg po plaży”   w Jarosławcu. Od wielu lat współpracujemy z Panem Waldemarem Cierpinskim – maratończykiem, wielokrotnym medalistą podczas Igrzysk Olimpijskich.  W ramach łączącej nasz klub relacji jeździmy na organizowany przez niego maraton z Lipska do Halle, a oni przyjeżdżają na Półmaraton Ślężański. Ponadto, w bieżącym roku 15 osób z Klubu wzięło udział w półmaratonie, który odbył się w Neapolu. Każdy finansował ten wyjazd we własnym zakresie, ale stworzyliśmy zintegrowaną grupę, zdzwoniliśmy się i wspólnie wyjechaliśmy.

Jakie są największe osiągnięcia Klubu?

– Tych osiągnięć jest naprawdę dużo. Wybitnym zawodnikiem naszego Klubu jest Krystian Ogły, o którym śmiało mogę powiedzieć, że należy do czołówki polskich biegaczy w biegach typu górskiego na dystansie ultra, czyli powyżej 42 kilometrów, choć jego charakteryzuje udział w biegach na 160 km. Krystian w ubiegłym roku ukończył cykl biegów Ultra-Trail Word Tour, na które składało się 12 biegów w różnych częściach świata. Myślę, że kluczowym jego wynikiem było ukończenie maratonu des Sables w Maroku, biegu na pustyni. Zajął wówczas wysoką lokatę, uplasował się na 13 miejscu    w kategorii Open. To ogromny sukces, zwłaszcza, że jest to niezwykle prestiżowy, ale przede wszystkim bardzo wymagający, etapowy bieg. Jest to taki historyczny wynik z jego strony. Mamy także lokalnych biegaczy reprezentujących nasz klub, m.in. Radek Puchała, który ustanowił świetny wynik na półmaratonie – 1:17 h. Jest też Mariusz Kupczak, który cały czas zajmuje wysokie lokaty podczas różnych biegów górskich, ale także osiąga wysokie wyniki w biegach asfaltowych. Jako klub odnosimy także zwycięstwa drużynowe, m.in. podczas serii biegów „Super Bieg” w różnych miejscach w Polsce, takich jak Polanica Zdrój, Bielawa, Świeradów Zdrój.

Za nami 12. Panas Półmaraton Ślężański, na metę dotarli także wszyscy zawodnicy „Biegu Kreta”.  Co znajdziemy na liście sportowych atrakcji w najbliższym czasie?

– Przed nami kameralny bieg „Rodzic i ja”, który odbędzie się 17 maja, następnie w czerwcu w Rynku w Sobótce wystartuje bieg młodzieżowy i  nocna „Sobótczańska 10-tka”, która odbędzie się 31 sierpnia, a na koniec „Ślężański Festiwal Biegowy”, który organizujemy w masywie Ślęży. Jego formuła składa się z biegu na 10 km – jedno wbiegnięcie na Ślężę, z dystansem półmaratonu, od którego zaczęła się historia festiwalu i tutaj mamy do czynienia z dwukrotnym pokonaniem góry, bardziej wymagającym biegiem. Jest dystans 42 km i od tego roku dołączy mowy dystans – Ultra 80 km.

Jak się dobrze przygotować do takich biegów?

 -Trzeba solidnie trenować, czyli systematycznie biegać i wykonywać różne ćwiczenia, ale najważniejsze jest skrupulatne podejście do biegania i „łapanie” tych kilometrów w tygodniu. Można także przyjść na otwarty trening do Klubu Biegacza. Poza treningami ogólnorozwojowymi planujemy rozpocząć kultowo-środowe treningi, które zawsze prowadził nasz legendarny biegacz Henryk Załęski. Jest w świetnej formie i w swojej kategorii wiekowej cały czas zdobywa miejsce na podium i cieszy się dobrym zdrowiem. Do wyników Klubu należy dołączyć jego wicemistrzostwo w ubiegłorocznym wrocławskim maratonie.

Lokalne środowisko sportowe aktywnie działa na rzecz promocji miasta i gminy.

– Dzięki rozmowom z różnymi grupami sportowymi powstała Rada Spotu, która stała się ciałem doradczym, opiniotwórczym i kierującym w zakresie sportu i turystyki. Jej skład stanowią przedstawiciele wszystkich stowarzyszeń sportowych, którzy aktywnie uczestniczą w organizacji tutejszych wydarzeń. Jako mieszkańcy miasta i gminy zaczynamy się coraz bardziej integrować dzięki współpracy tych wszystkich grup. Wspieramy się także przy organizacji imprez, wzajemnie użyczając sobie sprzęt. Dzięki połączonym wysiłkom możemy promować Sobótkę i rozwijać sport w naszej gminie. Chciałbym, żebyśmy rozwinęli infrastrukturę z uwzględnieniem sportu i turystyki. Będąc trenerem i uczestnicząc w różnych zgrupowaniach miałem możliwość zaobserwować, jak wyglądają takie bazy przygotowawcze dla sportowców. Pod względem samego usytuowania Sobótki jest to miejsce idealne dla sportowców. Są tutaj sprzyjające warunki treningowe zarówno dla kolarzy, rolkarzy, hokeistów, biegaczy i lekkoatletów, trzeba im tylko stworzyć odpowiednią infrastrukturę. Moim marzeniem jest, by powstała tutaj baza treningowa z prawdziwego zdarzenia, dzięki czemu przez cały rok moglibyśmy gościć tutaj trenujących sportowców. Patrząc przez pryzmat miejsc, które miałem możliwość odwiedzić, widać, że ten ruch sportowy jest bardzo duży. U nas nie brakuje sportowców, jest ich ogromna ilość – nie brakuje aktywnych biegaczy, kolarzy, którym trzeba stworzyć pewne możliwości, w tym m.in. opisanie tras biegowych, stworzenie takiej sieci, by nie musieli szukać. Biegając w lesie często spotykam ludzi, którzy pytają, czy dojdą np. czarnym szlakiem na Ślężę, który tak naprawdę prowadzi dookoła góry. Gdyby tak lepiej oznaczyć szlaki, znacznie ułatwimy turystom dotarcie do naszych atrakcji.

Jak widać można z powodzeniem łączyć pracę z pasją. Na koniec poprosimy o dobrą radę dla wszystkich, którzy narzekają na brak wolnego czasu i wątpią w swoje marzenia.

– Trzeba po prostu usiąść z kartką papieru i ułożyć sobie hierarchię wartości, czyli tak naprawdę zobaczyć, co jest dla nas priorytetem, co jest dla nas ważne. Nigdy nie należy porzucać marzeń, trzeba je mieć, wyznaczać sobie cele i wówczas mamy motywację, by działać. Wszystko jest przed nami, więc nie ma się co zamykać, oglądać za siebie tylko patrzeć do przodu w przyszłość i realizować to, co się lubi.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anita Kruczykowska

Fotografia pochodzi z prywatnego archiwum A. Łężniaka

Fotografia pochodzi z prywatnego archiwum A. Łężniaka