24 maja 2018
UMiG Sobótka
Udostępnij

O sobótczańskim epizodzie Księgi Henrykowskiej [WYWIAD]

O powojennych losach zawierającej pierwsze zdanie w języku polskim Księgi Henrykowskiej oraz o tym, jak można wykorzystać sobótczański epizod historii Księgi rozmawiamy z Michałem Hajdukiewiczem, kierownikiem Biblioteki Publicznej w Sobótce.

Jak wyglądały powojenne losy Księgi Henrykowskiej i skąd w historii o Księdze pojawia się Sobótka?
Księga została odnaleziona na terenie miasta wśród innych dokumentów i zbiorów, które Niemcy zgromadzili tu i zabezpieczyli w czasie wojny. Szerzej w tej kwestii wypowie się jesienią tego roku prof. Wojciech Mrozowicz – specjalista od księgi, który był wnioskodawcą wpisu rzeczonego dokumentu na listę „Pamięć świata” UNESCO.

Ważne jest to, że Sobótka staje się miejscem odnalezienia dokumentu, a epizod ten sprawił, że dziś możemy we Wrocławiu oglądać na żywo pierwsze znane, pisane zdanie w języku staropolskim – mówi Michał Hajdukiewicz.

Kto i gdzie konkretnie odnalazł Księgę?
Księga została znaleziona prawdopodobnie na plebanii kościoła parafialnego pw. św. Jakuba Apostoła w lutym 1948 r. przez kierownika biblioteki kapitulnej, ks. Wincentego Urbana.

Skąd pomysł, aby poprzez miejsce związane z wypoczynkiem opowiedzieć sobótczański epizod historii Księgi?
Z punktu widzenia treści zawartej w historycznym zdaniu wydaje się być to logiczne – pierwsze znane zdanie po polsku brzmi: „daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, a więc łączy się z potrzebą zapewnienia komuś chwili wytchnienia od pracy, przerwy od jakiejś aktywności. Mąż zwalniający żonę z obowiązku pracy z żarnami daje jej chwilę odpoczynku. Odczytaliśmy to zdanie i wcielamy w życie. Trasa i miejsce, w którym stanie instalacja idealnie się do tego nadają – jeden z głównych szlaków wiodących w Masyw Ślęży. W sezonie przechodzą tamtędy tłumy. Ale jest to także miejsce początku lub końca treningów lokalnych sportowców, przystanku spacerowiczów. Warto będzie przystanąć, poczytać, skorzystać z urządzenia siłowni czy skrzynki bookcrossingowej – pierwszej w mieście.

Wśród osób zaangażowanych w projekt jest wiele młodych osób. Z jakich środowisk?
Wniosek, który otrzymał dofinansowanie mógł być składany przede wszystkim przez NGO lub osoby fizyczne, jako zachęta do podejmowania społecznej aktywności i możliwości dokonywania zmian w przestrzeni, w której się żyje. Aby coś tworzyć, należy działać, ponieważ mówieniem niczego się nie zmieni. Aby sprawnie przejść procedurę wnioskową oraz zapewnić odpowiedni walor późniejszej realizacji niezbędna była pomoc grupy osób – wspierających inicjatywę od strony merytorycznej, administracyjnej, technicznej oraz tych, którzy później pomogą wcielić w życie cały projekt. Przedstawiony przeze mnie pomysł spotkał się z zainteresowaniem i wolą ich pomocy.

Większość osób zaangażowanych to mieszkańcy naszej Gminy lub związani z nią ludzie spoza granic, którym zależy na rozwoju miejscowości i kształtowaniu w niej pozytywnych zmian – mówi Michał Hajdukiewicz – To m.in. urzędnicy, przedsiębiorca, grafik, tłumacz, antropolog kultury, bibliotekarka, planistka/podróżniczka, członkowie lokalnego NGO, historyk.

Historia – dzięki takim pomysłom jak ten – obroni się, może być ciekawa dla współczesnego Kowalskiego?
Turyści poszukują ciekawostek w przestrzeni zwiedzanego miejsca. Potrzebują informacji, chcą się zatrzymać, poszerzyć wiedzę nawet tylko przy okazji. Jeśli obiekt może być interaktywny – tym lepiej, bo wtedy łączą się walory edukacyjne z przeżyciami. Miejsce takie może być lepiej zapamiętane. Mało znany fakt ocierający się o historię średniowieczną i zagmatwane losy zabytków w okresie II Wojny Światowej, łączący historię kraju i historię języka polskiego powinien przykuć uwagę. Znaczenie zdania przekuwamy w realne zadanie – usiądź lub/i pracuj/ćwicz/czytaj. Uwspółcześnienie zaś przedmiotu średniowiecznej pracy – żaren – na urządzenie siłowni zewnętrznej (koła tai-chi, czyli „żarna henrykowskie”) może budzić ciekawość, ale przede wszystkim też będzie użyteczne dla przyjezdnych jak i mieszkańców. Historia nie opowie się sama. Historia jest nauczycielką życia, jak mawia przysłowie, a jeśli tak, to powinna pracować na rzecz teraźniejszości i przyszłości. W taki sposób my ją zaprzęgamy obecnie do „pobruszania” na rzecz Sobótki.

O projekcie pisaliśmy TUTAJ:

Ponad 10 tys. zł na nową instalację promującą wątek lokalnej historii w Sobótce