Szlaki Legend Ślężańskich
Legenda o żywej wodzie
W pewnej wiosce mieszkała z synem biedna wdowa. Któregoś dnia kobieta zachorowała i z dnia na dzień opuszczały ja siły. Wydawało się, że nie ma już dla niej ratunku. Jednak babka zielarka rzekła, że zdrowie może przywrócić jej żywa woda ze źródełka znajdującego się niedaleko szczytu Ślęży. Wielu już się po nią wybierało, ale nikt do tej pory nie wrócił. Syn chorej kobiety nie przejął się przestrogami, wziął dzbanek i raźno ruszył przed siebie.
Gdy tylko zaczął się wspinać na zbocze góry, pojawiły się straszydła, dziwy jakieś, które syczały i wyły chłopakowi do ucha, próbując przeszkodzić w dalszej wędrówce. Chłopak jednak niczego się nie przeląkł. Pamiętał, że w domu zostawił umierającą matkę i żadne strachy nie mogą go powstrzymać. Po drodze mijał przemienionych w kamienie nieszczęśników, których sercem zawładnął kiedyś strach.
W zupełnych ciemnościach dotarł do źródełka i nabrał wody do dzbanka. Schodząc z góry, skrapiał mijane kamienie, które natychmiast powracały do ludzkich postaci. Gdy wkraczał do wioski tłum szczęśliwie odczarowanych podążał za nim. Umierająca matka ledwie umoczyła usta, a już poczuła się lepiej. Żywa woda całkiem jej zdrowie wróciła.
Legenda o Pannie z Rybą
Dawno, dawno temu na szczycie Ślęży stał zamek. Raz w tygodniu panna służąca schodziła do leżącej u podnóża góry Sobótki, aby kupić świeże ryby dla panów na zamku.
Gdy pewnego razu wracała z rybami, drogę zagrodził jej niedźwiedź. Dziewczyna nie przestraszyła się wcale olbrzyma, był to bowiem oswojony ulubieniec mieszkańców zamku. Często widywała tego niedźwiedzia, jak wieczorami stawał na dwóch łapach i tańczył do muzyki, a w nagrodę otrzymywał jakiś smakołyk. Dziewczyna postanowiła poprzekomarzać się z misiem. To podstawiała mu pod nos świeże, pachnące ryby, to chowała je za plecami. Wielki niedźwiedź stanął na dwóch łapach, ale wcale nie zamierzał tańczyć. W oswojone zwierzę wstąpiła dzika bestia.
A gdy wieczorem zaczęto szukać dziewczyny, znaleziono na drodze do zamku jej poranione, martwe ciało. Domyślono się, co się wydarzyło. Z powodu smutku, jaki zapanował na zamku i ku przestrodze, kazano wykuć w kamieniu postacie niedźwiedzia i panny trzymającej w rękach rybę i postawić te rzeźby na zboczu Ślęży.
Legenda o Kwiecie Paproci
Wszyscy wiedzą o tym, że w najkrótszą noc w roku na Ślęży zakwita kwiat paproci. Kto go znajdzie, temu bogactwa w życiu juz nie zabraknie, pod warunkiem jednak, że z nikim się nim nigdy nie podzieli.
Pewnego razu, w noc świętego Jana, Jasiu wyprawił się na Ślężę i znalazł niepozornie wyglądający kwiatek. Gdy tylko go zerwał, w mgnieniu oka znalazł się w pięknym zamku, ubrany w złotem tkane szaty, a wokół niego krzątała się służba. Jasiowi bardzo spodobało się to nowe życie. Czasem tylko myślał o swoich biednych rodzicach mieszkających w rozpadającej się chacie, a którym nie pomagał, choć złota mu nie brakowało.
Im więcej czasu mijało, tym smutniejszy stawał się Jasiu. Tęsknił bardzo za swoja rodziną, za domem i kolegami. Gdy tęsknota stała się nieznośna, wybrał się karetą do rodzinnej wioski. Zobaczył mizerną chatę i chora matkę. Chciał podbiec, uściskać ja i ojca, wezwać lekarza, dać pieniądze, ale pamiętał, że nie może dzielić się z nikim. Nie umiał znieść myśli, że może stracić całe swoje bogactwo, czym prędzej więc wsiadł do karety i wrócił do zamku.
Siedząc smutnie wśród suto zastawionych stołów, wspomniał słowa staruszka, którego kiedyś spotkał w wiosce: „Nie ma szczęścia dla człowieka, jeśli się nim z drugim podzielic nie może”.
Legenda o zasypanym wejściu do Piekła
W miejscu, gdzie dzisiaj wznosi się góra Ślęża, dawno, bardzo dawno temu znajdowało się wejście do piekła.
Pewnego dnia diabły powyłaziły na powierzchnię ziemi i stanęły na Raduni, aby z góry świat pooglądać. Zobaczyły na sąsiedniej górce zwanej Gozdnicą, anielskie zastępy. zaraz diabelska złość wstąpiła w siły czartowskie. Nie wiadomo kiedy, rozpętała się pomiędzy aniołami i diabłami zacięta bijatyka. Top jedni, to drudzy porywali kamienie i głazy i ciskali nimi w stronę wroga. Bitwa trwała bardzo długo. Słońce już zachodziło, robiło się coraz ciemniej, a kamienie wciąż latały z jednej strony na drugą, lecz rzadko kiedy dosięgały przeciwników.
Kiedy w końcu przerwano walkę, okazało się, że pomiędzy anielskimi i diabelskimi zastępami wyrosłą wielka góra, usypana z rzucanych kamieni i zamknęła wejście do piekła.
Dopiero teraz Lucyfer wpadł w piekielną złość! Tak mocno kopnął w zbocze Raduni swoim czarcim kopytem, że ziemia osunęła się tworząc Przełęcz Tąpadła. Na koniec czart rozpętał straszliwą burzę i aby otworzyć drogę do piekła, rzucał piorunami w Ślężę, ale nic nie wskórał. Gdy dziś nad Ślężą szaleją burze, ludzie mówią, że to diabły próbują dostać się do piekła.